Birma?
Nawet dziś, w czasach łatwego dostępu do informacji, Birma dla wielu pozostaje zagadką. Ci, którzy potrafią wskazać jej położenie na mapie lub opowiedzieć jej burzliwą historię, należą do zdecydowanej mniejszości. Przez niektórych kulturoznawców określana jest jednym z najmniej znanych krajów świata.
AZJAO PODRÓŻACHO KULTURACHO ŻYCIUNOWY
12/17/20245 min read


Poniższy tekst jest fragmentem mojej książki "Podróż w czasie: Wspomnienia z Birmy, której już nie ma." , której premiera zaplanowana jest na 1 lutego 2025. Książkę możesz już kupić w przedsprzedaży.
– Wiesz, gdzie leży Birma? – zapytałam.
– A co to jest Birma?
– Jak to co? To przecież kraj w Azji – odpowiedziałam, jakbym miała mapę świata w małym palcu.
– Zanim gdziekolwiek pojedziesz, lepiej dobrze sprawdź, czy ten „kraj” na pewno istnieje...
Ta rozmowa naprawdę miała miejsce. Nie pamiętam z kim ani kiedy, ale dobrze zapamiętałam zwątpienie w istnienie kraju, do którego się właśnie wybierałam. Szczerze mówiąc, nie było ono dla mnie wielkim zaskoczeniem. Nawet dziś, w czasach łatwego dostępu do informacji, Birma dla wielu pozostaje zagadką. Ci, którzy potrafią wskazać jej położenie na mapie lub opowiedzieć jej burzliwą historię, należą do zdecydowanej mniejszości. Przez niektórych kulturoznawców określana jest jednym z najmniej znanych krajów świata. Choć świadomość jej istnienia zwiększa się w miarę, jak podróże stają się nieodłącznym elementem naszej codzienności, to nadal nazwa Birma lub Mjanma nie przywołuje w głowach większości ludzi żadnych konkretnych obrazów.
Gdy prawie 15 lat temu wyruszałam w podróż do tego odizolowanego zakątka, wiedza o nim była znacznie skromniejsza. Kraj owiany był tajemnicą, odcięty od reszty świata niczym odległa, mityczna kraina istniejąca jedynie w baśniach snutych dzieciom na dobranoc. Dziś, we wspomnieniach, przenoszę się nie tylko w tę odległą przestrzeń, ale i w zupełnie inny czas, do Birmy, jakiej już nie ma.




Minął szmat czasu, ale wspomnienia wracają do mnie raz po raz, szczególnie dziś, kiedy planuję kolejną wyprawę do Azji. Tamta podróż głęboko mnie poruszyła, głównie ze względu na ogromny szok kulturowy, którego doświadczyłam, mając wtedy zaledwie dwadzieścia lat. O Birmie wiedziałam niewiele. Choć starałam się przed wyjazdem zaplanować podróż i zebrać jak najwięcej informacji, to dostęp do rzetelnej wiedzy na temat tego kraju był bardzo ograniczony. To, co można było znaleźć w internecie, było raczej skąpe, niepotwierdzone i często bardzo niepokojące. W starym notatniku wypisałam informacje, które z jakiegoś powodu wydały mi się wtedy istotne: „Telefony komórkowe korzystające z ogólnie dostępnych operatorów sieci nie działają na terenie Birmy. Brak internetu. Unikać rozmów o polityce z przypadkowymi osobami. Nie dotykać głowy dorosłego człowieka, bo to najważniejsza część ciała. Unikać jedzenia z kuchni ulicznych. Nie kupować wody butelkowanej na ulicy, bo napełniają wodą z kranu. Przebywanie w prywatnych domach grozi więzieniem. Nie robić zdjęć budynków, pojazdów i żołnierzy. Zboczenie z wyznaczonej trasy grodzi więzieniem.” Jako młoda podróżniczka podchodziłam do tych ostrzeżeń z niemal biblijną powagą, choć, jak się okazało w trakcie podróży, stosowanie się do nich nie zawsze było możliwe i konieczne.
W latach sześćdziesiątych Birma popadła w wir wewnętrznych konfliktów. Podziały etniczne i brutalne represje wojskowej junty wprowadziły kraj w stan nieustającego napięcia, a codzienne życie mieszkańców toczyło się pod ciężarem łamania praw człowieka, braku wolności słowa, dyskryminacji i narastającej biedy.
W 2010 roku, kiedy planowałam swoją wyprawę, sytuacja nie była lepsza. Rząd skutecznie odizolowywał kraj od wpływów zewnętrznych – mieszkańcy właściwie nie mieli dostępu do internetu, a wszystkie treści trafiające do Birmańczyków były ściśle cenzurowane. Zarówno kultura zachodnia, jak i wiadomości z wnętrza kraju były skutecznie blokowane, a turyści mieli zakaz dokumentowania publicznych przestrzeni – nie wolno było fotografować budynków, pociągów, samochodów, właściwie niczego, poza wyznaczonymi zabytkami, które miały przedstawiać kraj w jak najlepszym świetle.
Pod powierzchnią autorytarnego reżimu, który brutalnie tłumił wszelkie demonstracje i pacyfikował ruchy opozycyjne, tliła się jednak nadzieja. W ciągu ostatnich 15 lat wiele się zmieniło. Birma (obecnie Mjanma) przeszła burzliwą drogę pełną zmian społeczno-politycznych, które miały głęboki wpływ na życie mieszkańców oraz relacje międzynarodowe tego kraju. W 2015 roku odbyły się tam pierwsze, częściowo wolne wybory, które dla mieszkańców były symbolem nadziei na trwałą demokrację. Był to również czas otwarcia Birmy na świat zewnętrzny, zwłaszcza na Zachód. Zniesiono część ograniczeń, zaczęto liberalizować podejście do turystyki i choć demokratyczna władza nie utrzymała się długo, to oczy świata zwróciły się ku Birmie, jej mieszkańcom i problemom, z jakimi się zmagają. Kraj wkroczył w świadomość Europejczyków, wzbudzając zainteresowanie i chęć podróżowania w jego najpiękniejsze rejony.
Byłam prawie zupełnie nieświadoma tego, co mnie czeka na miejscu. Przeszukując internet, poza przyprawiającymi o dreszcz wiadomościami o panującym tam reżimie wojskowym, odkrywałam te najbardziej popularne atrakcje turystyczne. Zdjęcia tysięcy świątyń wyłaniających się z porannej mgły wystarczyły, żeby zachęcić mnie do podróży, nawet jeśli miała być ona prawdziwym wyzwaniem.
Choć plan podróży składał się z wielu niewiadomych, jej dokładna trasa była wytyczona niemal od samego początku. Trójkąt turystyczny – droga z Yangon przez Mandalay, aż do Bagan. Te trzy pinezki rozrzucone na mapie Birmy musiały wystarczyć, żebym mogła zgłębić tę nieznaną mi dotąd kulturę. Podróżowanie poza wyznaczoną przez rząd trasę było praktycznie niemożliwe. Wojsko restrykcyjnie kontrolowało dostęp do większości regionów, szczególnie tych, gdzie trwały konflikty zbrojne. Nawet z pozornie prostymi wycieczkami wiązały się skomplikowane formalności, czasem trzeba było uzyskać specjalne pozwolenia lub korzystać z usług lokalnych przewodników, którzy mieli pilnować, żeby wszystko przebiegało zgodnie z rządowymi wytycznymi.
(...)
Planowanie wyjazdu było stresujące, ale fakt, że Birma była krajem tak pilnie strzeżonym, zamkniętym, niczym puszka bez zawleczki, tylko potęgował moją ciekawość. Nie chodziło jedynie o zobaczenie na własne oczy, co skrywa ten osobliwy kraj, ale o próbę dotarcia do czegoś głębszego. Chciałam porozmawiać z ludźmi, dowiedzieć się, jak patrzą na świat z tej zamkniętej perspektywy, jak żyją w cieniu surowych przepisów i nieustającej kontroli. Fascynowało mnie, jak zwykli Birmańczycy odnajdują swoją codzienność w rzeczywistości tak odmiennej od mojej. Czy są szczęśliwi? Czy marzą o świecie zewnętrznym, czy może nauczyli się żyć w rytmie kraju odciętego od globalnych przemian? Jadąc, byłam gotowa na każdą przygodę. Miałam nadzieję, że ta podróż otworzy nie tylko nowe drzwi w mojej świadomości, ale pozwoli mi spojrzeć na świat z innej perspektywy – tej, której nie można wyczytać w przewodnikach ani obejrzeć w komercyjnych filmach. To miało być spotkanie z nieznanym, z tajemnicą, którą można odkrywać tylko osobiście, krok po kroku, z otwartym sercem i gotowością na wszystko, co może przynieść taka podróż.


Podróż w czasie - PRZEDSPRZEDAŻ
Wspomnienia z Birmy, której już nie ma
Zamów przedpremierowy egzemplarz i otrzymaj książkę w wersji papierowej po 1 lutego 2025 z ręcznie wypisaną dedykacją i podziękowaniem. Książka w formie e-booka GRATIS.
35,00 zł
Zapisz się do listy mailingowej
© 2024. All rights reserved.


