Dom z oknem na świat

Dom to przede wszystkim ludzie, w drugiej kolejności miejsce. Przekonałam się o tym, podróżując. Gdziekolwiek zabierzesz ze sobą bliskich, możesz poczuć się jak w domu.

VANLIFEO PODRÓŻACH

5/13/20226 min read

Dom to przede wszystkim ludzie, w drugiej kolejności miejsce. Przekonałam się o tym, podróżując. Gdziekolwiek zabierzesz ze sobą bliskich, możesz poczuć się jak w domu. Jeśli wychodząc za próg, możesz postawić nogę w najpiękniejszych miejscach, a za oknem widoki mogą zmieniać się co tydzień, co miesiąc lub kiedy tylko chcesz — taki dom brzmi jak bajka. W końcu nabrałam odwagi, żeby sprawdzić, jak to jest, i czy takie życie to moja bajka. Musiałam jednak zadbać o pewien komfort mieszkania, bo gdy towarzyszą nam dzieci i zwierzęta, gdy dom jest naszym miejscem pracy i nauki, to nasze najbliższe otoczenie powinno stwarzać nam możliwie bezstresowe warunki.

Kiedyś miałam wielkie ambicje, żeby zbudować taki dom sama. Ze łzą w oku zamieniłam swoją ukochaną, wyprawową T4 na samochód nowszy i większy, żeby zapewnić nam jak najlepsze warunki do pracy i nauki w długiej podróży. Przeanalizowałam wszystkie opcje zabudowy, miesiącami oglądałam filmy na YouTube, przeczytałam dziesiątki blogów o budowie kampera... i wtedy przyszła pandemia. Wszystko w mojej głowie zostało przewartościowane. Zrozumiałam, że nie tylko nie mam warunków do samodzielnej pracy nad kamperem, ale zależy mi na tym, żeby jak najszybciej wyjechać i oderwać się od szaleństwa, w jakim się wszyscy znaleźliśmy. Każdy, kto zaczyna budowę, podchodzi do planu optymistycznie, wierząc, że w kilka miesięcy upora się ze wszystkim. O ile nie jest się profesjonalistą lub osobą wybitnie utalentowaną, rzeczywistość zwykle podcina skrzydła, a prace wydłużają się do roku lub nawet lat. Moja jedna, skromna para rąk pracowałaby nad tym projektem wieczność. Zdecydowałam się na zrobienie zabudowy u profesjonalistów z Vannado. Nie żałuję swojej decyzji. Teraz wiem, że sama nie zrobiłabym jej w sposób tak dobrze przemyślany, podparty doświadczeniem i umiejętnościami. Oczywiście, koszt wykonania kampera przez profesjonalne firmy jest znacznie większy niż koszt pracy własnej, ale czas wykonania nie przekroczył 4 miesięcy, a to dało mi możliwość szybkiego wyjazdu. Gotowy. można wsiadać i jechać...

Usunięcie ściany grodziowej wiąże się ze zmianą przeznaczenia pojazdu z ciężarowego na osobowy lub kempingowy. Panujące się w Polsce przepisy dotyczące kosztów takiej zmiany od razu wykluczyły usunięcie grodzi. Zwyczajnie nie było mnie na to stać. Zmniejszyło to przestrzeń do zagospodarowania, ale nie ma tego złego! Samochód jest znacznie lepiej izolowany, przez co nadaje się również na zimowe wypady. Liczę, że kiedyś uda mi się taki zorganizować.

Dla mnie priorytetem była możliwość swobodnej pracy zdalnej. Ważny był prąd, dostęp do internetu oraz miejsce do pracy. Z tego powodu zrezygnowałam z dużej, wewnętrznej łazienki z prysznicem na korzyść wygodnych siedzeń i dużego stolika. Na dachu znalazł się solar o mocy 360W i antena LTE, która podłączona do niewielkiego routera, sprawdza się w połączeniu z europejską kartą sim. Akumulator litowo-jonowy i przetwornica z 12 V na 230 V umożliwiają utrzymanie lodówki, sterowanie ogrzewaniem oraz ładowanie komputerów i telefonów. Dodatkowo wbudowane wejście zewnętrzne na 230 V do użytku podczas postojów oraz separator, dzięki któremu ładujemy moc także w czasie jazdy, pozwalają nam korzystać z elektrycznego boilera do podgrzewania wody i mieć zawsze naładowane baterie niezależnie od pogody.

Nie zrezygnowałam zupełnie z "łazienki". Na zewnątrz zamontowany został prysznic z rozkładaną kotarą, a w środku ukryta toaleta podróżna, która okazała się bardziej pomocna, niż sądziłam...

Wewnątrz istotne było miejsce do pracy oraz miejsce dla psa. Nacho dostał swoją własną przestrzeń pod łóżkiem, w której może swobodnie wyciągnąć wszystkie cztery łapy i którą od razu zaakceptował. Przestrzeń psa została wyposażona w zatrzaskowe drzwiczki, na wypadek podróży do krajów, w których przepisy zakładają przewóz czworonogów jedynie w zamkniętej przestrzeni.

Innym niezbędnym elementem wyposażenia było ogrzewanie postojowe. Bez niego każda zimna noc byłaby dużym wyzwaniem. Planując podróż na południe Europy, nie mogłam nie pomyśleć też o tych upalnych, dlatego nad łóżkiem znalazł się wentylator elektryczny. Jestem pewna, że będę jeszcze chwalić ten wybór.

Żeby czuć się jak w domu, ważna jest dla mnie domowa kuchnia. Kiedyś uwielbiałam gotować, miałam nadzieję, że wrócę do tego w podróży. Zdecydowałam się na domowy zlew z kranem podłączonym do ciśnieniowej pompy wodnej. Z dzieckiem i psem zmywania zawsze jest dużo, to bardzo wygodne, kiedy dostęp do bieżącej wody jest szybki i łatwy. Ponadto szafki, szafeczki, szufladki, czyli masa miejsca do przechowywania. Do tego duża, 70l lodówka z zamrażarką i właściwie mamy kuchnię, jak w niejednym, porządnym mieszkaniu. Pytacie co z kuchenką? Zdecydowałam się na brak instalacji gazowej. Po pierwsze ze względu na oszczędność miejsca, bo jednak butla LPG ma dość spore gabaryty. Po drugie gaz w samochodzie zawsze wzbudzał u mnie pewien dyskomfort. Zamiast tego korzystam z dwupalnikowej kuchenki Primus na kartusze, które po drodze dokupuję w sklepach sportowych. Gdy nie gotuję, mam mnóstwo wolnego miejsca na blacie do przygotowywania zimnych przekąsek.

Ostatnim, pewnie kluczowym elementem zabudowy jest łóżko. Umieszczone w poprzek auta, zamontowane na stałe, pełnowymiarowe. Nic dodać, nic ująć. Obie z córką mieścimy się z zapasem miejsca, materac jest wygodny, a niewielkie okienko u wezgłowia pozwala nam cieszyć oczy widokami już od samego rana.

Na wyposażeniu jest jeszcze kilka gadżetów, które uznałam za przydatne w różnych niecodziennych sytuacjach. Na czole auta znalazła się listwa LED na wypadek nocnych manewrów w nieznanym terenie, a pod stołem zamontowany został czujnik gazu TriGas, który nie tylko wykryje każdy wyciek z kartusza, ale poinformuje nas o próbie użycia gazów trujących, o których tak głośno ostatnio na forach van life'owych. Nie mogło też zabraknąć bagażnika na rowery oraz markizy.

Muszę przyznać, że jakość wykonania, materiały i projekt miały dla mnie ogromne znaczenie. Lubię przebywać w estetycznych przestrzeniach i chciałam faktycznie czuć się jak w domu. Były to kryteria wyboru wykonawcy. Szukałam firmy, która wykorzysta naturalne materiały oraz przyłoży dużą wagę do detali. Nie wszystkie firmy dostępie dziś na rynku trafiają w mój gust, na szczęście w Vannado dogadaliśmy się niemal bez słów.

Taka zabudowa powinna zaspokoić wszystkie nasze potrzeby. Podróż zweryfikuje, czy nie zapomniałam o jakichś istotnych funkcjonalnościach, lub czy nie przepłaciłam za zbędne gadżety. Jesteśmy na samym początku drogi, ale jedno mogę powiedzieć już teraz — przeprowadzka z warszawskiego bloku do tego vana była czystą przyjemnością i na tę chwilę nie zamieniłabym go na żaden apartament, dom czy willę. Mam swoje małe mieszkanie na kółkach z oknem na świat, a w nim tych, którzy czynią je domem.