Południowe wybrzeże Chorwacji

Nasza przygoda na południowym wybrzeżu Chorwacji rozpoczęła się w miejscowości Omiš. Jest to niewielkie miasteczko położone kilkanaście kilometrów za Splitem

CHORWACJAO PODRÓŻACH

5/23/20225 min read

Nasza przygoda na południowym wybrzeżu Chorwacji rozpoczęła się w miejscowości Omiš. Jest to niewielkie miasteczko położone kilkanaście kilometrów za Splitem, który jak większość aglomeracji ominęłyśmy szerokim łukiem. Omiš zwiedziłam już dwa lata temu, podczas wyjazdu wspinaczkowego. Jego położenie wśród gór stwarza świetne warunki do wspinania, tym razem nie było go jednak w planach. Nasz postój w tym miejscu był pewnym kompromisem, ponieważ żaden z kempingów w mieście nie przypadł nam do gustu. Potrzebowałyśmy jednak stabilnego połączenia z internetem, żeby nadrobić zaległości w szkole i skupić się na pracy. Popołudniami miałyśmy trochę czasu na zwiedzanie, więc zrobiłyśmy wycieczkę po mieście, którego najstarsza część była bardzo ładna.

Wyżej położona część miasta była dobrym punktem widokowym, z którego obserwowałyśmy zachód słońca. Stało się to naszym rytuałem, aby na koniec dnia, podczas wieczornego spaceru z psem, znaleźć wyjątkowe miejsce i podziwiać zmieniające się kolory nieba i chowające się słońce.

Gdy już zwiedziłyśmy miasto i jego najbliższe okolice, szybko zdecydowałyśmy się na dalszą podróż w poszukiwaniu ładnego i przyjemnego kempingu z dala od zabudowań.

Dalmacja słynie ze skalistych wybrzeży. Droga na południe była naprawdę piękna. Musiałam zatrzymać się, choć na chwilę przy jednej z najpiękniejszych plaż, na jakich byłam — plaży Vruja. Znajduje się ona kilka kilometrów za miastem Omiš. Jest bardzo trudno dostępna, dlatego zwykle jest pusta. Zejście do niej jest strome i długie, a po drodze nie ma żadnej wysokiej roślinności, ani cienia. Na tej plaży Anika nauczyła się pływać rok temu. Niestety zejście na dół z Nacho nie wchodziło w grę, ale z sentymentu zrobiłyśmy krótki postój na zdjęcie i wspominki.

Stało się już regułą, że kempingi wybieram pod kątem psa. Musi być na nich jakaś roślinność, która zapewni cień w ciągu dnia, oraz okolica, która stworzy warunki do długich spacerów. Tak też wybrałam kemping w miejscowości Podaca.

Gaj oliwkowy oraz prawie 5-kilometrowa promenada nad brzegiem morza skusiły nas do przerwy na kolejne 2 dni. Spacery wśród nadmorskich budynków to nie to samo co spacer po lesie, ale Nacho chyba odnalazł odrobinę przyjemności w zapachach łodzi i sieci rybackich, oraz wykopywaniu morskich stworzonek spomiędzy kamieni na plaży.

Typowa, chorwacka zabudowa bardzo przypadła nam do gustu. Budynki stoją w tak niewielkiej odległości od wody, że można, wychodząc z domu wskoczyć prosto do morza. Fale, które rozbijają się o betonowe pomosty, zapewne tworzą przyjemną bryzę chłodzącą tych, którzy upalne dni spędzają na tarasach. Tak wyobrażałyśmy sobie z Aniką codzienne życie w chorwackiej, nadmorskiej mieścinie.

Kemping był bardzo cichy i spokojny. Przez większość pobytu nie miałyśmy żadnych sąsiadów, jedynie miejscowe koty, na których punkcie oszalał Nacho.

W okolicy znalazło się też inne miejsce na dłuższy spacer. Razem z Nacho wybraliśmy się zobaczyć zabytkową fortecę. Takich historycznych zabytków jest w Chorwacji bardzo dużo. Spacer był przyjemny, jednak zawiedli nas mieszkańcy miasteczka. Pomimo ogólnej gościnności Chorwatów, tym razem miejscowi nie byli zbyt przyjaźni, szczególnie wobec psa. Z nieznanych mi powodów ludzie bali się Nacho, choć to bardzo przyjacielski i niegroźny pies, który zawsze spaceruje na smyczy. Dzieci kilkukrotnie próbowały obrzucać go kamieniami, a dorośli schodzili mu z drogi z przerażeniem w oczach. Taka atmosfera nie sprzyjała dłuższemu postojowi. Czułyśmy się nieswojo i wkrótce ruszyłyśmy w dalszą drogę.

Ostatni tydzień przyniósł ponad 30-stopniowe upały, a na tej części wybrzeża trudno o zacienione ścieżki czy kempingi. Nacho zdecydowanie nie jest w swoim klimacie. Od początku miałyśmy plan, żeby opuścić Chorwację, gdy zrobi się za gorąco. Byłyśmy jednak niecałe 100 km od Dubrovnika, który zawsze bardzo chciałam zwiedzić, dlatego zdecydowałyśmy, że zrobimy to szybko i sprawnie i rozpoczniemy powrót na północ kraju.

Byłam bardzo podekscytowana wizytą w Dubrovniku. Już sama droga, kręta i położona wysoko na zboczach gór, prowadząca przez kawałek Bośni i Hercegowiny, była niezwykle malownicza i zupełnie inna od wcześniejszych. Widoki były tak piękne, że ciężko było mi się skoncentrować. Bardzo chciałam uwiecznić je na zdjęciach, ale ze względów bezpieczeństwa nie wyciągałam aparatu podczas jazdy. Miasto Dubrovnik nie zawiodło mnie ani trochę. Piękne mury starego miasta widać już z daleka. Oczywiście jak w każdym turystycznym kurorcie, trudno było znaleźć miejsce do zaparkowania, zwłaszcza tak dużym samochodem. Na szczęście dzięki uprzejmości pewnej miłej mieszkanki, znalazłyśmy bezpłatne miejsce kilkaset metrów od centrum.

Temperatura tego dnia była nieznośna, jednak mury miasta pozostały chłodne, a budowane wtedy blisko siebie budynki rzucały dużo cienia na wąskie uliczki. Spacerowałyśmy labiryntami, wdrapywałyśmy się po długich schodach, podziwiałyśmy zabytkową architekturę i nawet tłumy turystów nie były w stanie zabić uroku tego miejsca. Stara, zabytkowa część Dubrovnika to niewątpliwie jedno z najpiękniejszych miast, jakie miałam okazję zwiedzać.

Na koniec zwiedzania przysiadłyśmy w staro miejskiej restauracji i pozwoliłyśmy sobie na odrobinę "luksusu". Zjadłyśmy pyszną pizzę, a Nacho, który był tym razem potraktowany z wyjątkową uprzejmością miejscowych, został obdarowany przysmakami z restauracyjnej lodówki oraz miską zimnej wody. Choć było to bardzo szybkie zwiedzanie, zdecydowanie zapamiętam ten dzień jako udany. Jedno z moich marzeń zostało właśnie spełnione, to wspaniałe uczucie odhaczyć je z listy. Checked! Dubrovnik jako atrakcję turystyczną polecam z czystym sumieniem. Na pewno lepiej zwiedzać go poza sezonem, również z uwagi na ceny.

Przejechałyśmy wybrzeżem Chorwacji ponad 700 kilometrów, od położonego na północy półwyspu Istria do miasta Dubrovnik leżącego na samym południu kraju. Tym samym zrealizowałyśmy nasz plan na pobyt w Chorwacji w niecałe 3 tygodnie. Co dalej? Powoli będziemy wracać na północ kraju, planując kolejne kierunki naszej wyprawy...